The Story of Stuff project (Annie Leonard)
cd. artykułu: Annie Leonard o wodzie butelkowanej: wolę pić wodę z kranu
I. Manufactured Demand , czyli zaczyna się od marketingu i wzbudzeniu u nas sztucznych potrzeb...
Wyobraź sobie, że jesteś szefem firmy produkującej wodę mineralną. W pewnym momencie ludzie przestają kupować twoje produkty, co jest oczywiste skoro dzięki technice mogą korzystać z czystej wody w kranie i to praktycznie za darmo. Co robisz? Dzięki sile globalnego marketingu, mediom i innym metodom straszysz ludzi tym, co może się stać, jak będą korzystać z wody z kranu. Obrazy bakterii (podobnie jak te znane z reklam Domestosa do muszli klozetowej), przykłady zatruć, obrazy popowodziowe itp. Z drugiej strony reklamy wody mineralnej, która jest zalecana przez medyczne instytucje i polecana do ciągłego spożycia w nieograniczonych ilościach. Twój cel: sprawić by wodę z kranu ludzie używali tylko pod prysznicem albo do zmywania naczyń.
II. Marketingowe triki: Seducing
Następnie, jako producent jednej czy drugiej wody butelkowanej, musisz stworzyć dla siebie odpowiedni przyciągający wizerunek. Jak twierdzi Annie Leonard, większość firm stosuje najpierw metodę podświadomego lub jawnego straszenia (odniesienia do złej jakości wody kranowej lokalnie), a następnie metodę zwodzenia reklamą (obrazki gór, strumyków, zwierzątek pośród zieleni). Tak ukrywa się rzeczywisty obraz przemysłu butelkowo-wodnego, który w rzeczywistości bierze wodę nie z górskich strumyków ale ... z kranów wodociągów. (Podane przykłady z USA)
III. Zamiast wsparcia przyrody, totalne jej wyniszczenie
Wszystko zaczyna się już na początku cyklu życia produktu, jakim jest woda butelkowana: przy pozyskiwaniu surowców. Na produkcję butelek plastikowych każdego roku tylko w USA jest zużywane jest tyle ropy i energii, że wystarczyłoby to na zatankowanie miliona samochodów. A my potem pijemy tę wodę z butelki zaledwie kilka minut.
III. Wprowadzanie konsumenta w błąd
Wyrzucona butelka po wodzie mineralnej zaczyna swoje kolejne życie - w bardzo nieekologicznym stylu. Co się dzieje z tymi wszystkimi butelkami, których miliony wyrzucamy każdego dnia do kosza na śmieci? Ponad 80% ląduje na składowiskach, gdzie spędzą kilkaset lat, albo co gorsze trafiają do spalarni, gdzie powodują szkodliwe emisje. Tylko niewielka część trafia do recyklingu (dzięki bardziej świadomym konsumentom i krajom, które dbają o system selektywnej zbiórki). A nawet ta część poddana recyklingowi często ... trafia do Azji, gdzie np. w Indiach jest rozdrabniana i ... ponownie składowana. Taki proces trudno nazwać efektywnym recyklingiem, to raczej downcycling, gdyż z wartościowych produktów powstają rzeczy bardzo niskiej jakości i wątpliwej przydatności. Naiwny konsument z reguły nie jest na tyle aktywny, by dowiedzieć się, jak naprawdę to wygląda.
Co zatem proponuje Annie Leonard?
1. W żadnym wypadku nie kupować wody mineralnej w plastikowych butelkach - chyba, że nasza lokalna woda z wodociągów rzeczywiście bardzo nie nadaje się do spożywania.
2. Włączyć się aktywnie we wdrażanie rzeczywistych rozwiązań na problemy związane z dostępem do wody:
- domaganie się inwestycji w sprawne wodociągi, które zapewnią czystą i bezpieczną wodę pitną dla każdego (w USA ten sektor gospodarczy jest niedofinansowany, ponieważ podatnicy wierzą, że woda pitna może pochodzić tylko z plastikowej butelki);
- zamiast inwestować w rozwiązywanie problemu plastikowych śmieci na świecie, lepiej zapewnić ludziom dostęp do wody, która tego plastiku nie będzie potrzebować;
- promować przywrócenie w miastach fontann z wodą pitną;
- zakazać kupowania wody butelkowanej do publicznych instytucji, szkół czy w końcu własnych firm;
- w restauracjach prosić o wodę kranową...
W konsekwencji ochronimy nasze portfele, zdrowie i całą planetę. Może kiedyś nastąpi moment, gdy picie wody butelkowanej będzie tak źle postrzegane jak palenie papierosów w ciąży?
Opracowanie: Redakcja Mój Ogrodnik