Problemy z naszymi wodnymi zasobami to w skrócie:
1. nierównomierne rozłożenie na terenie kraju;
2. brak systemu retencji;
3. słaba jakość (pitna i użytkowa) wody.
Jak większość z nas kojarzy coroczną sytuację powodziową, największe i najintensywniejsze opady (nierzadko gwałtowne) występują na południu kraju w górach. To na tych terenach brakuje inwestycji w systemy magazynowania, naturalnej retencji (np. lasami), po to, by wykorzystać potencjał ten czystej i głębokiej wody w suchszych okresach roku. Żeby tego było mało, woda już po wyjściu z pasm górskich jest zanieczyszczana przez przemysł (np. ten z wody mineralnej)lub rolnictwo nawożone chemicznie. Nie ma u nas wód z I klasy czystości (choć teoretycznie powinno być na Południu jej cała masa).
Jak podają analitycy*, aż 70 proc. zużycia wody w kraju przypada na przemysł, 10 proc. na rolnictwo, pozostałe 20 proc. na cele komunalne czyli styl życia każdego z nas, w tym głównie na higienę osobistą i rzeczywiście na toaletę! Takie (toaletowe) zużycie kosztuje nas np. w Warszawie około 3,33 zł za 1dm3, na co wpływa oczywiście uzdatnianie i oczyszczanie ścieków. Średnio liczy się, że jedna osoba kosztuje ok. 50 zł miesięcznie.
Jest pewno rozwiązanie, które poza instalowaniem nowoczesnych spłuczek w toaletach może wpłynąć na oszczędność wody w gospodarstwach rodzinnych (szczególnie domów jednorodzinnych, które posiadają własny ogród). Jest nim zbieranie wody deszczowej. Być może w miesiącach obfitych opadów nie obawiacie się jako ogrodnicy braku wody do podlewania ogrodów, ale warto sięgnąć pamięcią kilka lat wstecz, by przypomnieć sobie letnie miesiące, kiedy w wielu gminach obowiązywał zakaz podlewania ogrodu wodą z wodociągów. I to właśnie na Południu Polski!
Deszczówka - o co chodzi?
Większość z nas zna zasady funkcjonowania rynien na elewacjach budynków - wiemy że chronią te elewacje przed uszkodzeniem i gniciem, a fundamenty przed podmywaniem - tylko często nie widzimy już, co się z tą odprowadzoną wodą dzieje. Często trafia do kanalizacji (a to kosztuje!) albo do szamb (a to marnotrawstwo przydatnej wody!). Oczywiście deszczówka nie jest czystą krystalicznie wodą (na co mogłyby wskazywać reklamy szamponów i innych kosmetyków, przedstawiające modelki skąpane w deszczu). Szczególnie, gdy dotyka dachu i zabiera ze sobą związki chemiczne typu tlenki siarki, pyły czy nawet kwasy. Obecnie mamy jednak wiele możliwości, by i taką wodę zastosować (no chyba że mieszkamy w sąsiedztwie naprawdę bardzo zanieczyszczającej okolicę fabryki). Poza systemami do spłukiwania w toalecie, czy prania albo mycia samochodu (świetnie się sprawdza, gdyż nie zawierając wapnia nie zostawia białych plam!), najprostszą metodą jest zastosowanie DESZCZÓWKI do PODLEWANIA OGRODU. Tanio, bezpiecznie i ekologicznie.
Na zdjęciach prezentujemy nasz bardzo dekoracyjny system trzech połączonych studzienek (z tworzywa sztucznego) przy rynnach. Wokoło zostały posadzone rośliny bardzo ceniące sobie wilgotność gleby i powietrza. System znajduje się w miejscu ocenionym, stąd woda nie paruje tak szybko i wystarcza na podlewanie ogrodu o wielkości jednego ara.
Opracowanie: Redakcja Mój Ogrodnik
* Źródło dodatkowych informacji: Anna Drabik, "Dobrodziejstwo spływające z dachu" w magazynie specjalistycznym Przemysł Zarządzanie Środowisko, numer lipiec-sierpień 2011